Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/themes/universo/ReduxFramework/ReduxCore/extensions/customizer/extension_customizer.php on line 544

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/themes/universo/ReduxFramework/ReduxCore/extensions/customizer/extension_customizer.php on line 570

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/themes/universo/ReduxFramework/ReduxCore/extensions/customizer/extension_customizer.php on line 622

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/themes/universo/ReduxFramework/ReduxCore/extensions/customizer/extension_customizer.php on line 646

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /wp-content/themes/universo/ReduxFramework/ReduxCore/extensions/customizer/extension_customizer.php on line 684

Warning: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at /wp-content/themes/universo/ReduxFramework/ReduxCore/extensions/customizer/extension_customizer.php:544) in /wp-includes/feed-rss2.php on line 8
70 lat LO – ZS 2 Dukla | Zespół Szkół nr 2 w Dukli http://zs2.dukla.pl Liceum, technikum, gimnazjum Thu, 07 Feb 2019 14:52:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.6.13 Uroczystość nadania imienia dr. Edwarda Kleina sali języka polskiego http://zs2.dukla.pl/1872-2/ Fri, 18 Jan 2019 20:43:29 +0000 http://zs2.dukla.pl/?p=1872

18 stycznia w dukielskim liceum uczczono postać profesora Edwarda Kleina. Zgromadzeni goście, w tym najbliższa rodzina profesora, wysłuchali montażu słowno-muzycznego i tekstów profesora w wykonaniu licealistów LO w Dukli. z okazji nadania sali języka polskiego imienia dr Edwarda Kleina.

Uroczystość prowadziła p. Jolanta Wojdyła, która wygłosiła słowo wstępne i przypomniała postać profesora. Gośćmi spotkania byli autorzy książki o profesorze  „Edward Klein – pedagog, publicysta” Zdzisław Zaniewicz i Stanisław Kalita. Omówili szerzej postać Edwarda Kleina oraz przytoczyli szereg ciekawostek dotyczących dukielskiej oświaty.

Szersza relacja ze spotkania wkrótce.

Share

]]>
Nowa publikacja o wieloletnim nauczycielu i publicyście dukielskiego liceum Edwardzie Kleinie http://zs2.dukla.pl/nowa-publikacja-o-wieloletnim-nauczycielu-i-publicyscie-dukielskiego-liceum-edwardzie-kleinie/ Sun, 07 Jan 2018 18:39:10 +0000 http://zs2.dukla.pl/?p=1548 Ukazała się nowa publikacja o wieloletnim nauczycielu i publicyście dukielskiego liceum Edwardzie Kleinie. Dla obecnej młodzieży jest to przybliżenie nietuzinkowego nauczyciela z dużymi osiągnięciami dydaktycznymi. Dla starszych absolwentów będzie to przypomnienie lat szkolnych. Uważamy, że człowiek ten zasłużył sobie na przywołanie gdyż pozostawił po sobie rzeszę wykształconych absolwentów, ale także mnóstwo wartościowych artykułów, często o charakterze naukowym. Tym bardziej, że w przyszłym roku przypada 25 rocznica jego śmierci. Profesor pisał do różnych gazet oraz periodyków pedagogicznych i kulturalnych. Była to działalność mniej znana, choć przez wielu doceniana, głównie w latch70-tych i 80-tych XX wieku. Na artykuły w Głosie nauczycielskim czekali nauczyciele z całej Polski. Zawarte w nich przemyślenia i wnioski dotyczyły zdecydowanej większości ludzi uprawiających zawód nauczycielski i były często głosem kierowanym w stronę ludzi zarządzających oświatą i za nią odpowiedzialnych.
W książce można znaleźć wiele informacji dotyczących oświaty na terenie Dukli na przestrzeni wielu lat a nawet wieków z uwypukleniem historii liceum. Można zapoznać się z dorobkiem dydaktycznym i publicystycznym p. Kleina. W książce czytelnik znajdzie niemalże pełną bibliografię tekstów z różnych periodyków z uwzględnieniem roku powstania. W publikacji można znaleźć cenne materiały źródłowe oraz ciekawe archiwalne zdjęcia.
Wstęp do książki napisał prof. dr. hab. Grzegorz Piwnicki z Uniwersytetu Gdańskiego, wybitny humanista oraz znawca polskiej kultury politycznej w przeszłości i obecnie. Książka jest do nabycia w dukielskiej księgarni.

Share

]]>
Wywiad z profesorem Markiem Olbrychtem http://zs2.dukla.pl/wywiad-z-profesorem-markiem-olbrychtem/ Mon, 22 May 2017 19:57:51 +0000 http://zs2.dukla.pl/?p=1306 70 lat Liceum Ogólnokształcącego w Dukli

Wywiad z profesorem Markiem Olbrychtem, absolwentem dukielskiego liceum, rozmawiają Zdzisław Zaniewicz i Stanisław Kalita

Olbrycht1.jpg Red. Proszę o bliższe przedstawienie się.

Profesor M. Olbrycht: Jestem historykiem i archeologiem i zajmuję się głównie ludami i kulturami Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej. Studiowałem na UJ, potem na Uniwersytecie w Kolonii i na Uniwersytecie Westfalijskim w Muenster (Niemcy). Na tej ostatniej uczelni byłem doktorantem i potem kilkakrotnie profesorem gościnnym. Obecnie jako profesor zwyczajny jestem kierownikiem Zakładu Historii Starożytnej i Orientalistyki na Uniwersytecie Rzeszowskim, jestem też członkiem Komisji Orientalistycznej PAN w Krakowie. Założyłem międzynarodowe czasopismo naukowe Anabasis. Studia Classica et Orientalia.

Niedługo wyjeżdżam na rok do USA, gdzie otrzymałem profesurę w Instytucie Badań Zaawansowanych (Institute for Advanced Studies) w Princeton, jednej z najlepszych instytucji badawczych na świecie. Opublikowałem kilka książek i ponad 100 artykułów i recenzji naukowych, w większości za granicą (zob. website:  http://rzeszow.academia.edu/MarekJanOlbrycht).

Red.: Ukończył Pan średnią szkołę w Dukli i jak wiem rozpoczął studia w Krakowie. Jak wspomina Pan zderzenie z życiem studenckim umiejętności i wiedzy wyniesionej ze szkoły?

Profesor M. Olbrycht: Na studia na U.J. szedłem bez kompleksów, byłem zresztą olimpijczykiem z przedmiotu historia, co umożliwiło mi wolny wstęp na uniwersytet. Potem były także studia w Niemczech. Liceum w Dukli dało mi bardzo solidny zasób wiedzy i pomogło ukształtować moje zainteresowania. Zawsze podkreślam wysoki poziom tego liceum i mam nadzieję, że wrócą dla niego znacznie lepsze lata. Wychowało zresztą bardzo wielu wspaniałych ludzi – przedstawicieli różnych zawodów.

Red.: Czy w szkole średniej byli nauczyciele, którzy wywarli wpływ na Pana?

Profesor M. Olbrycht: Myślę, że liceum było najważniejszym okresem w mojej edukacji i wtedy właśnie najwięcej się nauczyłem. Pewne inspiracje historyczne zawdzięczam prof. K. Góreckiemu. Niemieckiego świetnie uczyła prof. Szpyt, matematyki prof. Adamczuk, polskiego prof. Czekańska, biologii prof. Walczak, nasza wychowawczyni. Bardzo ważnym dla mnie przedmiotem była łacina, którą zajmująco prowadził prof. Gabryjończyk. Od niego otrzymałem w prezencie cenny słownik grecko-niemiecki Benselera, jako że zacząłem się interesować także greką. Do dziś często korzystam z tego dość sporego tomu. Właściwie trzeba by wymienić nazwiska wszystkich nauczycieli z liceum, każdy z nich dbał o wysoki poziom zajęć.

Red.: Proszę przybliżyć krąg zainteresowań naukowych.

 

Zajmuję się historią i archeologią obszarów Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej,  szczególnie Iranu w okresie przedislamskim. Moja pierwsza książka wydana w 1998 roku w Monachium (po niemiecku) dotyczy Iranu. Wśród zainteresowań są też Aleksander Wielki oraz sztuka wojenna dawnych ludów. Współpracuję z naukowcami z wielu krajów, głównie Iranu, Niemiec, Włoch i USA. Realizowałem projekty badawcze w Iranie, Turkmenistanie, Uzbekistanie, Armenii i Gruzji. Brałem udział w wielu konferencjach naukowych i dawałem wykłady na uczelniach Iranu, Rosji, Włoch, W. Brytanii, USA i innych krajów.

 

Red.: Jakimi teraz posługuje się Pan językami?

Profesor M. Olbrycht.: Znam bardzo dobrze niemiecki, angielski, i rosyjski, ponadto posługuję się włoskim, francuskim, hiszpańskim i perskim (farsi). Studiowałem języki starożytne na UJ i w Niemczech, w tym łacinę, grekę, staroperski, języki średnioirańskie (partyjski i średnioperski), i starohebrajski.

Red.: Czy można wyciągnąć wniosek, że w dzisiejszych czasach znajomość języków obcych ułatwia odnalezienie się w uprawianym zawodzie?

Profesor M. Olbrycht: Niewątpliwie tak. Moja znajomość języków była ważna na każdym etapie studiów i jest kluczowa w pracy naukowej. W świecie nauki (w tym w zakresie historii, archeologii i orientalistyki) musi się publikować wyniki badań w językach zachodnich, aby studia były czytane i używane przez badaczy z całego świata. W ten sposób dokonuje się konfrontacja poglądów i stanu wiedzy. Ale też w wielu innych zawodach dobra znajomość języków jest ważna i umożliwia z reguły lepsze zarobki.

Z. Zaniewicz: Co przekazałbyś uczniom chodzącym dzisiaj do liceum lub gimnazjum?

 

Profesor M. Olbrycht: Niech młodzi ludzie starają się rozwijać swoje zainteresowania i pogłębiać wiedzę. Powinni pamiętać przy tym nie tylko o nauce, ale i o kształtowaniu własnej osobowości. Nie można zatracić rzeczy wyjątkowo ważnej, że chrześcijaństwo to fundament prawdziwego życia. Dzisiaj dobrze to widać gdy Europa zachodnia przeżywa kryzys kulturowy. Dobrze byłoby, gdyby młodzi ludzie pamiętali o dobrych lekturach. Dzisiejszy świat wraz z powszechnym dostępem do Internetu daje wiele szans (także w edukacji), ale stwarza też zagrożenia dla młodych ludzi, w tym uzależnienie od Internetu.

Z. Zaniewicz.: Wrócę do wcześniejszych lat nauki szkolnej. Pytam o lata szkoły w Równem, do której uczęszczałeś, tzw. podstawówki. Ja przez wiele lat pracowałem w tej szkole, i przez parę lat prowadziłem klasę do której uczęszczałeś (…). Jest dla mnie okazją rozmawiać z uczniem który sięgnął szczytów kariery naukowej, będąc profesorem niejednej uczelni. Czy uważasz, że szkoła na najniższym szczeblu edukacji może wpływać znacząco na rozwój zainteresowań dzieci i młodzieży. Sam jako rodzic masz w tej sprawie zdanie wynikłe z doświadczeń z twoimi dziećmi.

 

Profesor M. Olbrycht: Oczywiście znamy się od dziesiątek lat. Przekazałeś swoim uczniom wiele umiejętności. Miałeś bogatą bibliotekę i pożyczałeś uczniom, także i mnie, cenne książki. Szkoła w Równem była w moich uczniowskich czasach świetną placówką i wspominam moją klasę i nauczycieli z dużym sentymentem i respektem. Bardzo dobra szkoła, świetni koledzy i koleżanki o różnych zainteresowaniach, no i bardzo solidni nauczyciele. Dla mnie to były szczęśliwe lata. Zresztą jestem i pozostanę przede wszystkim Równianinem. Tak zatem szkoła podstawowa daje pierwsze ważne umiejętności i dlatego jej rola pozostaje niezastąpiona. Ale moje córki nie były z podstawówki zbyt zadowolone. Czasy i warunki się zmieniły. Ale obok szkoły jest rodzina, dlatego wspomnę także o niej, bowiem wiele jej zawdzięczam.

 

Red.: Jak to rozwijać i doskonalić. Pytam w czasie kolejnej reformy oświaty. Jako nauczyciele akademiccy macie do czynienia z młodzieżą podejmującą studia. Czy są do nich właściwie przygotowani?

Profesor M. Olbrycht: Coraz więcej dyskutujemy w gronie wykładowców na uczelniach polskich na temat ogromnego kryzysu edukacyjnego. Liceum w dawnym kształcie (4-letnie), mimo że funkcjonujące w niełatwych warunkach PRL-u, było z reguły bardzo dobrą szkołą i dawało wraz z maturą świadectwo solidnego wykształcenia. Wprowadzenie gimnazjów było połączone z rozbiciem efektywnej edukacji. Kolejne zmiany sprzed kilku lat przyniosły opłakane rezultaty, gdyż m.in. zdegradowano nauczanie historii w liceach. Ogólnie liczni kandydaci na studia są teraz słabo przygotowani, ich wiedza jest dużo skromniejsza niż ich poprzedników sprzed kilku lat, wielu słabo pisze po polsku. Odbudowa 4-letnich liceów to dobry krok. Ale wraz z tym trzeba zmienić fatalne programy nauczania, które zabijają normalne myślenie, a ćwiczą jedynie mechaniczne rozwiązywanie testów. Trzeba wyrzucić z list lektur fałszywe autorytety i marnych literatów. Kryzys edukacyjny dotyczy też uczelni wyższych, wskutek czego poziom studiów obniżył się. Dwustopniowe studia na większości kierunków funkcjonują nie najlepiej.

No ale mamy wiele możliwości działania i starajmy się je wykorzystać. Na koniec dodam, że Liceum w Dukli wykształciło rzesze wybitnych ludzi i mam nadzieję, że nadal będzie pełnić taką funkcję. Życzę tej szkole, jej nauczycielom, oraz jej uczniom, wszystkiego najlepszego.

Red.: Dziękujemy Profesorowi za rozmowę i cenne uwagi dotyczące polskiej edukacji. Życzymy sukcesów dydaktycznych, w pracy naukowej i efektywnego pobytu na uczelni w USA.

Share

]]>
Wspomnienia z lat szkolnych Pani profesor Haliny Kobieli-Kurek http://zs2.dukla.pl/wspomnienia-z-lat-szkolnych-pani-profesor-haliny-kobieli-kurek/ Sun, 23 Apr 2017 11:04:34 +0000 http://zs2.dukla.pl/?p=1231 70 lat Liceum Ogólnokształcącego w Dukli, materiały przygotowują i opracowują Stanisław Kalita i Zdzisław Zaniewicz.

 Tym razem proponujemy wspomnienia  z lat szkolnych Pani profesor Haliny Kobieli-Kurek.

Liceum Ogólnokształcące w Dukli, do którego uczęszczałam w latach 1967-1971, to najlepsza szkoła średnia, jaką można sobie wymarzyć. Wychowawczynią mojej klasy była Pani Profesor Halina Adamczukowa, mądry i dobry Człowiek, która, choć wymagająca, nie pozwoliła, by matematyka stała się moim wrogiem. Wyniesiona ze szkoły umiejętność liczenia i jednocześnie logicznego myślenia okazała się bardzo pomocna, kiedy pełniłam  funkcję dziekana Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego i byłam odpowiedzialna za finanse Wydziału.

            Z perspektywy minionego czasu mogę stwierdzić, że w zasadzie wszyscy moi Nauczyciele byli wymagający, ale jednocześnie – bardzo życzliwi i wyrozumiali. W związku z tym, do Liceum chodziliśmy z przyjemnością. Nie było to zło konieczne.

            Profesorowie, którzy szczególnie zaznaczyli się w mojej pamięci to, oprócz mojej Wychowawczyni, Profesor Kazimierz Szopa – Nauczyciel z pasją, który co rok prowadził nas na górę Cergową, na torfowiska, byśmy przyrodę poznawali z autopsji, a nie tylko z podręczników. Dużo zawdzięczam też znakomitemu historykowi – Profesorowi Kazimierzowi Góreckiemu, który nauczył mnie kochać muzykę oraz Profesorowi Edwardowi Kleinowi, niezwykłemu Poloniście, dzięki któremu na studiach uniwersyteckich w Krakowie czułam się jak absolwentka jednego z najlepszych liceów krakowskich.

            Szkoły średniej nie wspominam dziś jako przykrego obowiązku ucznia. W pamięci zostały mi bowiem przede wszystkim te chwile, które łączą się z czasem wolnym od nauki, a dukielskie Liceum ten wolny czas zagospodarowywało mi w całości.

            Najpierw Profesor Górecki zaprosił mnie do orkiestry szkolnej. Cotygodniowe próby były czystą przyjemnością i zaczynały się od rytualnego strojenia instrumentów, w czym zawsze miałam swój udział. W szkole grał też zespół muzyczny z dwoma niekwestionowanymi liderami: Zdzisławem Rozembajgrem, a później – Zygmuntem Jakubczykiem. Zostałam solistką tego zespołu i wspólnie uświetnialiśmy poważne lub mniej poważne akademie, ale przede wszystkim – sami świetnie się bawiliśmy. Potem przyszedł czas na siatkówkę. Nasza drużyna, składająca się wyłącznie z uczennic Liceum, osiągnęła sukces. Grałyśmy w trzeciej lidze. Profesor Górecki był bardzo niezadowolony z takiego obrotu sprawy i prawie  codziennie powtarzał mi:  albo siatkówka, albo muzyka.  Wiedziałam, że ani zawodową siatkarką, ani zawodowym muzykiem nie zostanę, więc robiłam jedno i drugie, bo oba zajęcia sprawiały mi przyjemność. Nie zawsze jednak było przyjemnie. Kiedy, wytypowana przez szkołę, wygrałam w Krośnie konkurs piosenki radzieckiej i stosunkowo późno wróciłam do domu (nie było autobusu), w domu Rodzice najpierw zrobili mi awanturę, a  pogratulowali dopiero wtedy, gdy emocje opadły. Profesor Klein z kolei uważał, że powinnam spróbować swoich sił w recytacji. Poległam w czasie pierwszej akademii, bo pod wpływem stresu,  zapomniałam tekstu. Profesor jednak nie dał za wygraną, co dziwne, dalej we mnie wierzył i to aż do tego stopnia, że wytypował mnie do konkursu recytatorskiego. Tym razem Go nie zawiodłam. Wygrałam w szkole, potem w powiecie i wreszcie w województwie. I tak już było co rok, czemu sama się zawsze bardzo dziwiłam, choć, nie ukrywam, byłam zadowolona. Jeżeli dodać do tego wakacyjne obozy wędrowne, które organizowały  Panie Profesor Halina Adamczukowa i Izabela Stanoszowa, żeby nam pokazać „inny kawałek świata”, zabawy szkolne, które uświetniali koledzy z krośnieńskich szkół, specjalnie zapraszani przez Dyrekcję naszego Liceum, profesjonalne wyjazdowe ćwiczenia przeciwpożarowe naszej drużyny harcerskiej i udział w rozlicznych świętach ochotniczej straży pożarnej, to trzeba przyznać, że na naukę specjalnie dużo czasu nie zostawało.

            Jak to się więc stało, że tak wielu absolwentów dukielskiego Liceum skończyło studia wyższe i tak wielu może się poszczycić sukcesem zawodowym? Odpowiedź jest prosta. Nasi Nauczyciele zawsze wiedzieli, kiedy wkroczyć i przypomnieć, że czas pomyśleć o egzaminach wstępnych na studia. A myśmy Im ufali i zaczynaliśmy o tych egzaminach myśleć.

„No więc Dukla – pisał Andrzej Stasiuk – dziwne miasteczko, z którego nie ma już dokąd pojechać […], na czym polega jej dziwna siła”, że „moje myśli prędzej czy później przybiegają właśnie tutaj, jakby w tych paru uliczkach na krzyż miały znaleźć zaspokojenie […]. Ona [zawsze HK] pojawia się jak napomnienie, ilekroć za wiele zaczynam rozmyślać o sobie”, bo Dukla (i moje Liceum) jest „jak memento, jak mentalna dziura w duszy, klucz nie do podrobienia” (Stasiuk 1997: 16, 44, 65-66).

Biogram Pani profesor Haliny Kobieli-Kurek

Share

]]>
Wywiad z profesorem Wojciechem Zalewskim, absolwentem dukielskiego liceum http://zs2.dukla.pl/wywiad-z-profesorem-wojciechem-zalewskim-absolwentem-dukielskiego-liceum/ Sun, 26 Mar 2017 12:18:37 +0000 http://zs2.dukla.pl/?p=1171 Rozmawiają: Stanisław Kalita i Zdzisław Zaniewicz

S. Kalita: Pan profesor zdawał maturę w 1966 roku, to chyba jedyny dukielski rocznik, gdzie mamy 2 profesorów?

Profesor W. Zalewski: Nie robiłem takiego rozeznania ale oprócz mnie także tytuł profesora z mojej maturalnej klasy posiada Bronisław Jakubczyk.

Z. Zaniewicz: Ja będę zwracał się do pana profesora per ty ponieważ znamy się tyle lat, że inaczej bym nie śmiał. Szanuję dokonania naukowe moich kolegów, którzy z pewnością są chlubą naszej klasy.

Na początku chciałbym abyśmy wspomnieli czasy minione. Od wielu lat mieszkasz w Krakowie ale lubisz do Dukli przyjeżdżać. Co jest tego głównym powodem?

Profesor W. Zalewski: Chyba wspomnienia z najpiękniejszego okresu w życiu jakim jest szkoła średnia. Kolejny powód to sentyment do miasteczka i możliwość spotkania się z koleżankami i kolegami z klasy. Praktycznie od 50 lat odwiedzam Duklę, czasami na dłużej, czasami na krócej. Sam wiesz Zdzichu, że lubimy pogadać na różne tematy. Tutaj też chodziłem do szkoły podstawowej, zresztą Twoja mama pani Stanisława Zaniewiczowa i Twój tato pan Władysław Zaniewicz także mnie uczyli. Chyba od 50 lat nie było takiej sytuacji, że będąc w Dukli nie spotkałbym się z Tobą.

Ważnym oczywiście powodem, dla którego tak często przyjeżdżałem do Dukli była chęć odwiedzenia rodziców, którzy żyli do początku lat 90. oraz brata z rodziną.

Z. Zaniewicz: Czyli jednak powrót do lat młodzieńczych i taka sentymentalna podróż w czasie?

Prof. W. Zalewski: Tak. Przypominam sobie szkołę podstawową, kiedy uczyłem się jeszcze przy lampie naftowej. Wspominając teraz, z perspektywy ponad 50 lat, okres nauki w Liceum Ogólnokształcącym w Dukli cieszę się, że miałem możliwość uczęszczania do tej szkoły z jej gronem pedagogicznym i uczniami.

Z. Zaniewicz: Chciałbym abyś powiedział coś o swoich rodzicach, bo dla młodego pokolenia są oni nieznani.

Profesor W. Zalewski: Mój tato z wykształcenia był nauczycielem i przed wojną, a także po wojnie pracował w swoim zawodzie. W Dukli pełnił też przez pewien okres funkcję przewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Mama była bibliotekarką i przez wiele lat kierownikiem Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dukli.

S. Kalita: Można powiedzieć, że ojciec pana przyczynił się w pewnym stopniu do odbudowy miasta i rozwoju szkolnictwa.

Z. Zaniewicz: Skończyłeś liceum i poszedłeś w świat, chciałbym abyś przybliżył swoje losy po szkole średniej.

Profesor W. Zalewski: Kraków. Rzuciłem się w wir dużego miasta. Studiowałem mechanikę i budowę maszyn na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej. Początkowo byłem trochę zagubiony, ale po pewnym czasie już sobie doskonale radziłem. Nie myślałem od razu o pracy naukowej. To wyszło samo, jak często się w życiu zdarza. Nauka zaczęła mnie coraz bardziej fascynować i wciągać. Po studiach zostałem asystentem na moim wydziale, zdobywałem kolejne stopnie naukowe aż do tytułu profesora w 2003 roku.

S. Kalita: Dlaczego kierunek techniczny?

Profesor W. Zalewski: Zawsze myślałem, że jestem bardziej uzdolniony humanistycznie. Nie bez znaczenia tutaj była postać profesora Edwarda Kleina, który potrafił nas bardzo dobrze przygotować. Podszedłem jednak do tego wyboru pragmatycznie, że z czegoś trzeba będzie żyć. Lubiłem fizykę i matematykę, więc się zdecydowałem na kierunek techniczny. A Kraków wybrałem dlatego, że to duże miasto z tradycjami, dające większe możliwości rozwoju. Co do kierunku studiów to troszkę los zadecydował. Myślałem jeszcze o studiach na wydziale budownictwa lądowego, ale ostatecznie wybrałem wydział mechaniczny.

S. Kalita: Jaką funkcję pan pełni na Politechnice Krakowskiej?

Profesor W. Zalewski: Jestem zatrudniony na stanowisku profesora zwyczajnego na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej. Od 25 lat kieruję Zakładem Chłodnictwa i Klimatyzacji. Dwie kadencje pełniłem funkcję prodziekana wydziału mechanicznego a przez ostatnie 11 lat byłem członkiem senatu akademickiego. Zawsze starałem się być aktywny w działalności organizacyjnej.

S. Kalita: Wróćmy do lat licealnych, kogo z nauczycieli zapamiętał pan szczególnie?

Profesor W. Zalewski: Niewątpliwie profesor Edward Klein utkwił mi w pamięci jako wybitny dydaktyk. Jego sposób przekazywania wiedzy był bardzo komunikatywny, logiczny, a zajęcia prowadzone były ciekawie i na wysokim poziomie. Zapamiętałem też bardzo dobrze panią profesor Izabelę Stanosz, z którą jako naszą wychowawczynią mieliśmy częściej kontakty, tym bardziej, że aniołkami nie byliśmy. Pani profesor Halina Adamczuk dobrze nauczyła nas matematyki, choć to przedmiot, który do łatwych nie należy. Wszystkich nauczycieli, którzy uczyli mnie w liceum pamiętam i często wspominam.

S. Kalita: Jaki kierunek studiów polecałby pan naszym absolwentom?

Profesor W. Zalewski: Polecałbym kierunki, po których można stosunkowo łatwo znaleźć zatrudnienie zgodne z wykształceniem, ale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to możliwe. Powinno się brać pod uwagę to, czy w perspektywie najbliższych kilku lat będą w danej dziedzinie poszukiwani specjaliści.

Z. Zaniewicz: Warto jest odnieść się w tym miejscu do dorobku myślowego naszych przodków „Non scholae sed vitae discimus” co znaczy nie dla szkoły się uczymy a dla życia. Niech to będzie podsumowanie naszej rozmowy.

Stanisław Kalita, Zdzisław Zaniewicz.: Dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy dużo zdrowia.

Profesor W. Zalewski.: Dziękuję bardzo. Życzę liceum sukcesów a Wam dziękuję za rozmowę i lekcję historii regionalnej w postaci książki o naszym miasteczku Dukli.

Share

]]>
70 lat Liceum Ogólnokształcącego w Dukli http://zs2.dukla.pl/70-lat-liceum-ogolnoksztalcacego-w-dukli/ Mon, 27 Feb 2017 20:49:39 +0000 http://zs2.dukla.pl/?p=1098 Wywiad z profesorem Bronisławem Jakubczykiem, matematykiem z Instytutu Matematycznego Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, absolwentem dukielskiego liceum.

Profesor Bronisław Jakubczyk: Urodziłem się i wychowałem na Dukielszczyźnie, mieszkaliśmy na Nadolu, uczęszczałem do szkoły podstawowej i liceum w Dukli. Po zdaniu matury przeniosłem się do Warszawy gdzie studiowałem elektronikę. W trakcie studiów stwierdziłem, że bardziej interesuje mnie matematyka. W końcu skończyłem oba wydziały. Po ukończeniu matematyki na Uniwersytecie Warszawskim pracowałem głównie w Instytucie Matematycznym PAN. W trakcie mojej pracy naukowej wykładałem również na różnych uczelniach m.in. na Uniwersytecie Warszawskim, Politechnice Warszawskiej, również w USA na 3 różnych uniwersytetach, z których najbardziej znanym jest Uniwersytet Princeton. Prowadziłem zajęcia dla studentów niższego stopnia i bardziej zaawansowanych wyższego stopnia. Zbliżam się do emerytury ale póki co nadal pracuję w Instytucie.  Mam dwóch dorosłych synów, mieszkam w Warszawie.

Stanisław Kalita: Jak odnalazł się Pan w Warszawie?

Profesor Bronisław Jakubczyk: Mazowsze jest płaskie i niczym nie przypomina gór, co na początku było dla mnie zdecydowanie negatywne. Brakowało mi gór i muszę powiedzieć, że nadal mi brakuje, dlatego często przyjeżdżam w rodzinne strony.  Jednym z moich hobby są wędrówki po górach, również tych wyższych. Lubię też biegać na nartach, co przy prawdziwej zimie udaje się też na Mazowszu.

S.K.: Jak to było z tym maratonem?

B.J.: W wieku 60+ udało mi się kilkakrotnie pokonać dystans 50 km. W narciarskim Biegu Piastów i w maratonie we Francji. Ale czas nie był imponujący.

S.K.: Z tego co wiem to cała Pana rodzina była uzdolniona matematycznie? Skąd takie predyspozycje?

B.J.: Rzeczywiście ma Pan dobre informacje. Brat również skończył matematykę na WSP w Rzeszowie. Zaczynał pracę jako nauczyciel matematyki. Siostra także jest utalentowana w tym kierunku. Pamiętam gdy dawałem im różne zadania do rozwiązania to siostra była bardzo bystra, ale skończyła inny, niematematyczny kierunek. Trudno mi jednoznacznie powiedzieć skąd te uzdolnienia w mojej rodzinie. Wiem tylko, że mój ojciec przed pójściem do szkoły tłumaczył mi krótko pewne rzeczy.  Pamiętam, że jeszcze przed szkolną edukacją doszedłem sam ile to jest 100 X 100. Zastanawiałem się wtedy jak mnożyć przez siebie pewne liczby.

S.K.: Wynika z tego, że jakieś geny rodzinne u Pana się zachowały? Może w poprzednich pokoleniach?

B.J.: Pewnie tak,  choć rodzice nie mieli wyższego wykształcenia. Ojciec skończył szkołę podstawową a mama z uwagi na panującą biedę w jej rodzinie nie mogła ukończyć szkoły podstawowej. W tamtym okresie, przed wojną, musiała pracować już jako kilkunastoletnia dziewczyna.

S.K.: Bardzo wiele osób zdolnych i chcących się uczyć nie miało takiej możliwości z uwagi na trudną sytuację ekonomiczną a mówiąc wprost z powodu powszechnie panującej galicyjskiej biedy. A szkoda bo na pewno zmarnowało się wiele talentów.

B.J.: Z pewnością.

S.K.: Jak to jest z tą matematyką, czy trzeba mieć po prostu predyspozycje czy jednak pewnych rzeczy można się nauczyć?

B.J.: Na pewno dużo zależy od zdolności i predyspozycji ale też należy rozwijać swoje zainteresowania. U mnie to było tak, że chciałem pewne sprawy zrozumieć sam, dochodzić do nich możliwie samodzielnie. Pamiętam, że ojciec raz wytłumaczył mi rozpoznawanie godzin na zegarze sciennym i potem był zdziwiony, że szybko to pojąłem. Wszystko to było jeszcze przed pójściem do szkoły.

S.K.: Co takiego niezwykłego jest w matematyce, że wybrał Pan ten kierunek i całe swoje zawodowe życie związał Pan z matematyką?

B.J.: Przed szkołą i na początku szkoły podstawowej zainteresowały mnie liczby. Będąc wysyłany po zakupy jeszcze jako przedszkolak widziałem, że oblicza się zapłatę za towar używając liczb i pewnych operacji na nich jak dodawanie i mnożenie. Próbowałem wykonywać te operacje samodzielnie traktując to jako pewne zagadki czy zadania umysłowe. Matematyka wciągnęła mnie na dobre gdy w szkole pojawiły się problemy geometryczne i logiczne. Dzięki mojej matematyczce, pani Adamczuk, brałem udział w olimpiadzie matematycznej i tam już były zadania ciekawsze i trudniejsze. W momencie gdy zacząłem studiować matematykę, zaczął się okres w którym docenia się  inne cechy matematyki. Jedną z nich są doznania estetyczne, możliwość zapisu w krótki i elegancki sposób skomplikowanych praw fizyki przy użyciu symboli matematycznych.

Matematyka pozwala w bardzo krótki sposób jakby kodować  prawa natury. Przykładowo wszelkie ruchy ciał materialnych, np. ruchy ciał niebieskich, są opisywane przez matematyczne prawo przyciągania Newtona. To prawo łatwo jest sformułować za pomocą prostego wzoru matematycznego wykładanego w szkole i zrozumieć jak działa, gdy przyciągają się tylko dwa ciała. Natomiast jeśli tych ciał jest wiele albo są rozmieszczone w sposób skomplikowany to się nie uda . Tych równań powstaje wiele ale wszystkie wynikają z jednego równania tzw. prawa grawitacji, które jest już nieco bardziej skomplikowanym równaniem ale zapisanym bardzo krótko. Tego typu prawa są zapisywane przez równania nazywane równaniami różniczkowymi. To właśnie moja specjalność.  Równania różniczkowe to równania podobne jak w szkole, tylko niewiadomymi nie są liczby ale znacznie bardziej skomplikowane obiekty jak  trajektorie ruchu albo opisy ruchu powiedzmy cieczy czy opisy ruchu galaktyk, bardzo różnych elementów. Np. równania różniczkowe Maxwella w zwarty i elegancki sposób opisują ruch fal elektromagnetycznych, np. fal radiowych, fal transmitujących sygnał telewizyjny  czy fal w kuchence mikrofalowej.

S.K.: Pamięta Pan jakieś zadanie matematyczne z lat szkolnych?

B.J.: Pamiętam niektóre zadania z olimpiady matematycznej. Pamiętam też zadanie z matury ustnej z fizyki. Nauczyciel fizyki profesor Stojak dał mi dość trudne zadanie na egzaminie ustnym. Dla mnie przygotował zadanie specjalne, musiałem się trochę pogłowić. Rozwiązałem to zadanie, dało się je zapisać w dwu równaniach z dwiema niewiadomymi i rozwiązać je. Później gdy przeglądałem zadania na egzaminie pisemnym na studia wyższe na wydział fizyki to znalazłem to zadanie, było uznane za najtrudniejsze co mnie pokrzepiło.

S.K.: Jak Pan wspomina okres liceum?

B.J.: Osoby mieszkające w Dukli czy niedaleko miasteczka miały komfortowe warunki do uczenia się. Na piechotę można było dojść do szkoly i spokojnie wrócić do domu. Pierwsze wrażenie na początku liceum było takie, że jest to szkoła poważniejsza. Już w pierwszej klasie było widać, że należało znacznie więcej pracować niż w  szkole podstawowej. Niektóre przedmioty były ciekawsze dla danej osoby a niektórej mniej ciekawe ale to było normalne. To było wejście w pewien świat, który bez szkoły nigdy by się nie objawił. Miło wspominam grę w piłkę nożną i siatkówkę. Od czasu do czasu startowaliśmy w turniejach, szczególnie w piłce nożnej. W klasie mieliśmy 11 chłopców, gdy jeden był niedysponowany to korzystaliśmy z młodszego kolegi, który był bardzo dobrym piłkarzem. Nawet raz graliśmy o awans do finału wojewódzkiego i do przerwy wygrywaliśmy dwa do zera, ale ostatecznie zeszliśmy z boiska pokonani cztery do dwóch.

S.K.: Taki bywa sport. Kogo z nauczycieli pamięta Pan szczególnie?

B.J.: W miarę dobrze pamiętam wszystkich. Niektórym z nich zawdzięczam pewne rzeczy, które odegrały w moim życiu ważną rolę. Pani profesor Adamczukowa wciągnęła mnie w olimpiadę matematyczną już w II klasie liceum. To miało wpływ na moje dalsze decyzje życiowe. Pamiętam profesora Kleina, który wciągał nas w czytanie literatury i w ciekawy sposób prowadził zajęcia. Często to były dyskusje i wypracowania na dość ciekawe tematy. Nie lubiłem pisać wypracowań z języka polskiego, zawsze zadanie domowe pisałem w ostatni wieczór i noc przed oddaniem. Tym niemniej było to ciekawe. Pewnego dnia profesor Klein powiedział, że w najbliższych dniach będzie finał konkursu chopinowskiego i jak będziecie mogli to posłuchajcie. Wtedy udało mi się odkryć Chopina. Zostało mi to i  na studiach często chodziłem do filharmonii. Muzyka jest dla mnie jednym z tych światów, z których codziennie mogę korzystać i daje mi bogate doznania.

S.K.: Co chciałby pan przekazać naszym uczniom?

B.J.: Na pewno pasja. Odnajdźcie w sobie talent do czegoś i go rozwijajcie. Każdy ma ukryty w sobie jakiś talent ale często o nim nie wie. Najlepiej mieć kilka zainteresowań i w nich się realizować. Jeżeli się rozwija swoje zdolności to w życiu bardzo procentuje.

Powiem jeszcze jedną ciekawą rzecz o dukielskim liceum. Otóż w latach 1986-1987 byłem zatrudniony na Uniwersytecie Rutgers w USA, blisko Nowego Jorku i tam miałem wykłady dla studentów. Przydzielono mi asystenta Jana Wehra, który pochodził z Warszawy. Pewnego razu zapytał mnie skąd pochodzę, odpowiedziałem, że  z Dukli. To pewnie chodził Pan do tego słynnego liceum, powiedział.  Dlaczego sławnego, spytałem zdziwiony. No, przecież miało wielu laureatów, szczególnie w olimpiadach z języka polskiego. Tego nawet ja nie wiedziałem, ale byłem bardzo dumny.

Stanisław Kalita: Bardzo Panu dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego od całej dukielskiej społeczności.

Profesor Bronisław Jakubczyk: Dziękuję bardzo.

Share

]]>
Liceum Ogólnokształcące w Dukli obchodzi w tym roku okrągłą rocznicę 70-ciu lat istnienia http://zs2.dukla.pl/liceum-ogolnoksztalcace-w-dukli-obchodzi-w-tym-roku-okragla-rocznice-70-ciu-lat-istnienia/ Mon, 16 Jan 2017 18:23:17 +0000 http://zs2.dukla.pl/?p=971 Wykształciło w tym czasie wiele pokoleń. Może nie wszyscy mieszkańcy miasta i gminy wiedzą, iż absolwentami tej szkoły są znani lekarze, nauczyciele, profesorowie wyższych uczelni, prawnicy i przedstawiciele wielu innych znakomitych profesji, ludzie szanowani i lubiani, będący chlubą swojej szkoły.

Z okazji jubileuszu 70-lecia szkoły pragniemy przybliżyć naszym uczniom i społeczności ich sylwetki w krótkich wywiadach – wspomnieniach o szkole.

Naszą galerię otwiera wywiad z p. Zdzisławem Zaniewiczem, absolwentem dukielskiego liceum, nauczycielem, pomysłodawcą książki z okazji 50 lecia matury – rocznik 1966

Pewnego razu pan Zdzisław poprosił mnie abym napisał o dukielskiej oświacie. Temat ten, jak również wiele innych z naszej lokalnej historii jest niezwykle ciekawy i szeroki. Prawie każdy z nas się o szkołę otarł, czasami krócej a czasami dłużej. Oczywiście się zgodziłem. Tekst dostarczyłem w odpowiednim terminie i po pewnym czasie otrzymałem już pięknie wydaną pozycję Miło wspominać minione trudy-50 lat matury 1966-2016. Książka zawiera bardzo ciekawe teksty absolwentów z rocznika 1966, wspomnienia, notki biograficzne dukielskich profesorów i zdjęcia. Wpisuje się w czynnik kulturotwórczy dukielskiego środowiska nauczycielskiego, które od pokoleń tworzy kulturę i krzewi patriotyzm w naszym miasteczku.

S. Kalita: Gratuluję Panie Zdzisławie i zapytam skąd taki pomysł?

Z. Zaniewicz: Dziękuję, że podjął pan ten temat. W przypadku naszej klasy nie jest to nic nowego ponieważ od czasów matury spotykamy się dość często. Pierwsze spotkanie planowaliśmy 10 lat po maturze ale z różnych przyczyn do niego nie doszło. Następne spotkanie już się udało. Było to w roku 1986. Przeszkodą w organizacji okazały się przydziały kartkowe. Zbieraliśmy kartki na żywność aby w zajeździe Bartnik zorganizować nasze spotkanie. Później spotykaliśmy się praktycznie co 5 lat. To są takie zjazdy, natomiast co roku widujemy się na kolacjach aby pogadać o wspólnych sprawach i nieco powspominać. Dwa lata temu, na jednym ze spotkań, zrodził się pomysł aby wydać jakąś pozycję o nas samych i o naszych nauczycielach. Taką pamiątkę ku naszej uciesze i dla przyszłych pokoleń. Książka ta skierowana jest głównie dla naszego rocznika.

S. Kalita: Takie swoiste biuro redaktorskie znajdowało się u Pana w domu?

Z. Zaniewicz: Tak, na wszystkich stołach zajmowały miejsce różne materiały do skanowania i obróbki. Muszę powiedzieć, że to nie jest tylko moja praca. Spotykaliśmy się z koleżankami z kolegami i ustalaliśmy treść, zakres i koncepcję tej pracy.

S. Kalita: A pamięta pan kto był pana wychowawcą?

Z. Zaniewicz: Tak, oczywiście Izabela Stanosz

S. Kalita: A jak pan wspomina tamten okres?

Z. Zaniewicz: Sympatycznie. Nauczyciele choć wymagający byli bardzo mili i pomocni w wielu kwestiach.

S. Kalita: A który nauczyciel najbardziej zapadł panu w pamięć?

Z. Zaniewicz: Wspomnę tu chociażby o prof. E. Kleinie, który wymagał od nas dużo. Sądzę nawet, że wymagał więcej niż przewidywał program. Każdy uczeń był pytany pod koniec okresu z ilości przeczytanych książek. Ja wprowadziłem kiedyś pana profesora w stan zdenerwowania bo wymieniłem mu wszystkie kryminały Arthura Conan Doyle’a.  Trzeba było czytać Życie Literackie, Kulturę czy Politykę, oczywiście nie od deski do deski. Na temat przeczytanych artykułów należało kilka zdań umieć powiedzieć.

S. Kalita: Pan profesor Klein i u mnie zaszczepił czytanie prasy codziennej i tygodników. Pamiętam, że pan profesor czytał także Przegląd Sportowy, Tempo. Pozycje te zawsze leżały na biurku w klasie polonistycznej. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że jest to bardzo ważne dla rozwoju intelektualnego młodego człowieka. Widzę, że i u Pana prasy i książek nie brakuje?

Z Zaniewicz: Staram się być na bieżąco.

S. Kalita: Czy były organizowane jakieś uroczystości, wycieczki, wyjścia do kin oraz teatrów?

Z. Zaniewicz: Tak, wyjeżdżaliśmy na obozy wędrowne w góry, nad morze, zwiedzaliśmy polskie miasta. Głównym organizatorem wycieczek krajoznawczych był prof. Majewski, który uczył geografii. A w okresie wakacji z profesorem Florczakiem organizowali obozy wędrowne dla chłopców.

S. Kalita: Czy chciałaby Pan coś jeszcze od siebie dodać, a może coś przekazać obecnym uczniom?

Z. Zaniewicz: Chciałbym życzyć dzisiejszej szkole aby kontynuowała dobre tradycje, uczyła obowiązkowości i odpowiedzialności.

S. Kalita: Dziękuję za rozmowę.

Share

]]>